środa, 1 sierpnia 2018

~10~



Luna przez cały dzień po rozmowie ze Ślizgonem zastanawiała się, czy wszystko z nią w porządku i zaczynała w siebie powoli wątpić. Umawianie się o późnej porze na spotkanie z wrogiem swoich przyjaciół, co jednocześnie znaczyło – jej wrogiem było decyzją, która bez wątpienia mogła zaważyć na jej przyjaźni z Gryfonami. Oczywiście, nikt nie miał się o tym dowiedzieć, ale skąd mogła być pewna, że Malfoy się nie wygada lub co więcej, nie spotkają kogoś niechcianego podczas ich „rozmowy”. O tym musiała przekonać się całkowicie sama, więc nie rozmyślając za dużo, wymknęła się z dormitorium, pozostawiając głęboko śpiące dziewczyny. Choć nastrój dopisywał Krukonce, czuła wewnętrznie narastające podniecenie, które ostatni raz towarzyszyło jej, kiedy wraz z przyjaciółmi lecieli na testralach do Ministerstwa Magii. Tym razem obawiała się srogiej kary, jaka mogła ją spotkać ze strony innych prefektów lub nauczycieli podczas nocnego patrolu. Ale przecież.. Czyż Malfoy nie był jednym z ochroniarzy swojego domu? Mogła uciec od swojej kary, tłumacząc się, że to on przyłapał ja na nocnym spacerze.. O ile oczywiście Malfoy nie wymyśli innej, obciążającej ją bajki.
- Jesteś w końcu – odezwał się głos z miejsca, które przykrywała ciemność. Jednak wiedziała, że to on, kiedy tylko usłyszała ten znajomy ton niezadowolenia oraz sarkazmu.- Czyli jesteś odważna.. 
- Muszę ci coś jeszcze udowadniać? – w tej samej chwili przypomniała sobie, jak naśmiewał się z jej przeprosin tegoż samego dnia i nie spodziewała się, że dziwny smutek ogarnie jej myśli. Dlaczego kimś takim jak on miałaby się przejmować?
- Byłby to niezły pokaz, nie wątpię – chłopak ziewnął szeroko, zakrywając otwarte usta chudymi, długimi palcami. Na jednym z nich widniał ogromny pierścień z drogim kamieniem, 
który mienił się w mlecznym świetle księżyca.. Widziała tylko kontury jego postaci i delikatne ruchy. 
 Ślizgon zauważył jej zainteresowanie i uśmiechnął się kpiąco.
- Nigdy nie pozwolisz sobie na coś takiego, hm?
- Nie cieszyłoby mnie to – odpowiedziała sennie, czując jak nogi pod nią miękną. Nie spodziewała się, że tak szybko dopadnie ją zmęczenie.- Wolałabym mieć kochającego męża, a nie kogoś, kto obsypywałby mnie drogimi prezentami.. 
- Nie wiesz co tracisz.. A dlaczego ja z tobą o tym rozmawiam? – żachnął się, uświadamiając sobie szybko, że zbaczają na niepotrzebne i głupie tematy. Cel miał tylko jeden.- Wracając do twojego spotkania z Rodley.
- Nic ci o nim nie powiem.. – Luna założyła w śmieszny sposób ręce na biodra oraz oparła kostkę jednej nogi o łydkę drugiej, stawiając się w bardzo nietypowej pozycji.
 Dracona zalała fala gorzkiego gniewu, ale widok dziewczyny stojącej w tej sposób podziałał na niego rozbawiająco. Nie zdawał sobie z tego sprawy, że w ten sposób dziewczyna chciała obronić się przed nagłym zaśnięciem.
- To po co tu przylazłaś?! Obiecałaś, że zdradzisz..
- Nic nie obiecywałam – wydęła dolną wargę jak obrażona dziewczynka, a potem odwróciła się do jedynego obrazu, jaki wisiał na tym korytarzu. Przedstawiał on wiosenną łąkę, z kilkoma drzewami w tle, które poruszały się na wietrze. Zwróciła na niego całą swoją uwagę, ignorując kompletnie chłopaka. - Jak ktokolwiek może mieć do ciebie cierpliwość.. – nie wytrzymując jej zachowania, Dracon wyłonił się z cienia, podszedł do dziewczyny i popchnął ją na ścianę, by utraciła obraz z oczu.
- Teraz mogę sobie wyobrazić, że leżę pod drzewami na trawie – powiedziała mu, przyglądając się jego bladej twarzy z bliskiej odległości.
  Już miał powiedzieć, że zachowuje się jak głupie dziecko, ale od razu pomyślał, czy jest sens zwracać uwagę komuś, kto myli rzeczywistość ze światem wyobraźni?
- Nawet nie wiesz, idiotko, jak Rodley jest tobą zainteresowana, ale nie chce mi tego zdradzić! Chociaż ty, mogłabyś mi powiedzieć, co cię z nią łączy…
- To twoja przyjaciółka, prawda?
 Tym pytaniem chciała ukryć swoje wstrząśnięcie. Czyżby była obserwowana przez tajemniczą profesor, której przenigdy nie widziała na oczy? Jeśli tak, należało zbadać to samemu, a nie zwierzać się Ślizgonowi.
 Przed czubkiem jej nosa wyrosła jego różdżka. Mimika jego twarzy świadczyła tylko o tym, że ma dość tej zabawy i najlepiej dla niej, by przeszła do konkretów. Ale co miała mu powiedzieć, jeśli nie wiedziała nic?
- Profesor ukarała mnie Cruciatusem, a potem wypuściła..
„A Draco zmienił się.. Tylko trzeba dać mu szansę.” Luna przypomniała sobie o tym, jak bardzo chciałaby poznać tą tajemniczą kobietę, która opowiadała o Ślizgonie jakby był on jej synem. Miała jeszcze okazję..
- Kim ona jest?
 Nawet nie dostrzegła, kiedy Dracon odsunął się od niej i ułożył się na kamiennym parapecie okna. Próbował jak najlepiej uspokoić swoje nerwy, ale widok tej dziewuchy przyprawiał go o brak oddechu. Nawet różdżka nie pomogła..
- Jest niezawodna.. Genialna.. Nigdy nie będziesz miała możliwości, by poznać ją całkowicie.. Jesteś  za głupia, by zadawać się z kimś takim..
 Nie przejmowała się, że ją obraża.. Nie przejmowała się..
- Sam jesteś głupi – powiedziała poważnie, przybierając ostry ton głosu, jaki nigdy wcześniej Malfoy u niej nie słyszał.
- Byłem.. To fakt – powiedział z głupim uśmieszkiem na twarzy..-Ale za to ty.. Kto normalny zachowuje się w ten sposób.. Raz się obraża, a za chwilę odpływa w inny świat? Nic dziwnego, że szkoła nazywa cię Pomyluną.. Ale pamiętaj, że czymś takim nigdy nie zwrócisz jej uwagi..
- Ale..
- Zjeżdżaj.. – mruknął pod nosem, żegnając się jednocześnie z myślą, że dowie się tego, czego szukał.. Wiedział, że nie ma sensu kontynuować tej dziecinady.- Jesteś smarkata..
 Luna nabrała głęboko powietrza w swoje płuca i szukając swojej różdżki, zmęczyła się jeszcze bardziej. Nigdzie nie umiała jej znaleźć, co przyprawiło ją o zły humor.
- Szukasz tego? – uniósł w swojej dłoni jej broń, którą zazwyczaj nosiła za uchem, ale tym razem musiała być w tylnej kieszeni spodni, skąd Malfoy ukradkiem ją zabrał.- W walce byłabyś martwa.. Udowodniłem ci wystarczająco, że jesteś beznadziejna?
 Czuła się smutno, gdyż jeszcze nikt wcześniej w żywe oczy nie zarzucił ją tyloma obelgami. Zdołała tylko podejść do niego i odebrać różdżkę, którą bawił się pomiędzy swoimi palcami.
 Bez słowa opuściła korytarz, nie przejmując się, że może spotkać wiele niechcianych osób na swej drodze. Bolała ją myśl, że ktoś taki jak Malfoy obraził ją kilkakrotnie, ale cóż mogła zaradzić, jeśli sam był palantem? A jednak nadal czuła się ociężała dzisiejszymi wydarzeniami.
 Już nigdy z nim nie porozmawiam. To mogę obiecać..  

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz