poniedziałek, 6 sierpnia 2018

~13~

  Luna przewertowała już prawie wszystkie strony książki, którą pożyczyła jej profesor Rodley. Było tam wiele dobrych zaklęć, formułek w nieznanych językach oraz eliksirów, jakich sam Slughorn mógłby się powstydzić. Z informacji, które Luna potrafiła rozczytać, dowiedziała się, że skuteczniejsze są eliksiry, ale większość z nich dotyczyła koszmarów, które spełniały się po przebudzeniu lub osób, które nie potrafiły wyrwać się z sennej rzeczywistości. Ogromna ilość informacji po prostu Lunę przeraziła, choć zdarzały się momenty, że na dłuższą chwilę przystawała, by przeczytać osobiste notatki profesor wypisane pomiędzy wierszami formułek lub na krawędziach, gdzie ledwo się mieściły. W jednym miejscu, gdzie na obrazku przedstawiono wampiry i metody ich zabijania w snach, z boku było napisane Błąd. Nie warto. Luna przyglądała się temu krótkiemu zdaniu, jakby chciała wyczytać z niego coś więcej. Nie warto? Na moment dziewczynie zaświtała w głowie niewyobrażalna myśl, że być może jej nauczycielka nie jest zwykłym człowiekiem.. I dzięki tej książce chciała przekazać jej coś więcej niż tylko skuteczne metody obrony. Ale nie dane jej było rozstrzygnąć tej zagadki. Do dormitorium weszła Annette, która na widok Luny wskoczyła na jej łóżko.
- Witaj, Lovegood! – Luna nie spojrzała na nią, zajęta kartkowaniem książki.- Jesteś tu? – Annette pomachała białowłosej przed twarzą.
- Hmmm? – zamruczała dziewczyna, ale nadal ignorowała koleżankę.
- Ooo, skąd to masz? – zapytała zaciekawiona Annette, zwracając swoją uwagę na książkę, gdyż wiedziała, że w tej chwili za nic w świecie Luna na nią nie spojrzy. Lecz ta ostatecznie podniosła głowę, kiedy uświadomiła sobie, o co jest pytana. By wybrnąć z tej sytuacji i udając, że naprawdę się zamyśliła, odpowiedziała:
- G-Ginny..pożyczyła mi… ją – skłamała i od razu wróciła do książki. Przecież nikt nie mógł wiedzieć, że dostała ją od profesor Rodley. Wzbudziłoby to podejrzenia wielu Krukonów, którzy z pewnością dowiedzieliby się tego od Annette.
- Weasley czyta takie rzeczy? – nie dawała za wygraną – Dziwne.. Na sny wzbudzające zwierzęce zachowanie do utworzenia eliksiru należy dodać avioro.. Co to avioro? – spojrzała na Lunę niebywale przerażona, jakby przed chwilą zobaczyła ducha.- To przez ten koszmar? To dlatego jesteś taka przybita?
- Eh.. Annette.. Wybacz, ale dzisiaj za dużo gnębiwtrysków na mnie działa..
- Wiem! To przez Mechelbota! – wykrzyknęła, aż Lunie zabębniło w uszach.
  Wiedziała, że jej koleżanka próbowała dowiedzieć się za wielu rzeczy, więc musiała jak najdelikatniej ją zbyć. NIKT nie mógł domyślić się prawdy, o potajemnym spotkaniu z Malfoy'em, o odwiedzinach w gabinecie profesor. Jedynie koszmary mogły być dobrą wymówką. Lub Mechelbot, ale ona nigdy nie przejmowała się jego zaczepkami, więc byłby on marną wymówką.
- W śnie była moja mama.. – powiedziała z trudem.
Wybacz, mamo, że próbuję wykorzystać twoją osobę, by skłamać.
- Och, wybacz – powiedziała, patrząc na nią z litością.
  Luna zaczęła nagle chichotać, gdyż to wszystko wydało jej się nagle zbyt śmieszne. W takim nastroju zastały ją Marietta, Vanda i Klara, które właśnie wróciły z obiadu. Annette nie chciała się już odzywać, nie przy takiej liczbie osób, więc razem z pozostałymi zaczęła rozmawiać o wcześniejszych zajęciach. Luna chichocząc jeszcze pod nosem, bacznie obserwowana przez niektóre dziewczyny, musiała jednak odpuścić i schowała książkę do swojego kufra. Zabezpieczyła walizkę odpowiednim zaklęciem, na wypadek, gdyby wszystko chcąca wiedzieć Annette zainteresowała się za bardzo jej nowym dobytkiem.
- Idę do łazienki. Zaraz wracam. Och.. – chwyciła się jeszcze za głowę.- Za dużo vermalów. Auć..
  Tylko Klara oderwała swoją uwagę od rozmowy i pokiwała jej głową. Uśmiechnęła się pod nosem, słysząc kolejną dziwną nazwę stworzenia czy Merlin wie czego, o czym tylko Luna wiedziała.
   Luna tak naprawdę najpierw chciała iść po Ginny i opowiedzieć jej o wizycie w gabinecie Rodley, gdyż tylko ruda mogła znać całą prawdę. Po drodze przez przypadek wpadła na dwie młode dziewczynki, jednej z których wszystkie podręczniki wylądowały na ziemi.
- Och.. Przepraszam bardzo.. – Luna rzuciła się gwałtownie na ziemię, by pozbierać książki i dopiero, gdy pomogła dziewczynom, zauważyła błyszczące zielone krawaty pod ich szyjami.
- Nic nie szkodzi – odpowiedziała jedna z nich, którą Luna zahaczyła jako pierwszą. Miała lśniące kruczoczarne włosy, przeistaczające się w anielskie loki od połowy twarzy, a oczy jak na tak młodą osóbkę przeszywały na wskroś. W końcu pierwsza urwała kontakt wzrokowy i wraz ze swoją koleżanką ruszyły w kierunku dokąd wcześniej zmierzały. Luna była oczarowana. Z resztą, zbyt często tak się działo, gdy ktoś przykuwał jej uwagę. Uwielbiała nietypowe postaci, które w tej pierwszej magicznej sekundzie potrafiły wzbudzić jej zaciekawienie. Czyżby tak samo działała na profesor Rodley, jak ta mała Ślizgonka na nią?
  Kiedy stanęła przed portretem Grubej Damy, uświadomiła sobie, że przecież nie zna hasła. Nie mając ochoty wracać do dormitorium, przypomniała sobie, że chciała iść do łazienki, jak powiedziała dziewczynom. Gdy wchodziła do dziewczęcej na parterze, usłyszała czyjeś ciche kroki i szybko schowała się za drzwiami, nasłuchując. Ktoś stanął niedaleko niej, parę cali od drzwi, na tyle, by mogła usłyszeć czyjś szybki oddech.
- Po co mam przychodzić do ciebie wieczorem? – zapytał Draco Malfoy.
- Chciałam z tobą porozmawiać – odpowiedziała mu profesor Rodley.- I poćwiczyć. Dawno tego nie robiliśmy, prawda? Przy okazji nauczę cię czegoś nowego..
- Czego? – zapytał opryskliwie. Nie był w nastroju na tą rozmowę. Był zły z jakiegoś powodu? Ktoś go wkurzył?
- Uznałam, że jesteś już gotowy.. – ton głosu profesor wskazywał, że wcale nie przejmuje się jego nastawieniem.
- Dzisiaj? Miałem inne plany..
- Bądź grzeczny, Draconie - nie zwracała uwagi na jego pytanie.- Nie będziesz żałował.
  Draco milczał, a Luna coraz bardziej zaciekawiona, przysłuchiwała się. Jeszcze chwila, a sama zacznie oddychać zbyt ciężko, a mogło być to zbyt niebezpieczne, kiedy nauczycielka, z pewnością o niezliczonych umiejętnościach, mogła ją usłyszeć.
- Zająłeś się tym chłopakiem? - ciągnęła dalej zimnym tonem.
- Tak – Draco odezwał się ochrypłym głosem.- Zadowolona?
- Nie zachowuj się jak chłopiec na posyłki – mruknęła rozbawiona.- Wiesz, że daję ci wolną rękę.
- Przestań! – krzyknął.
  Serce Luny waliło bardzo szybko. Pragnęła wtopić się w drzwi żeby móc usłyszeć jak najwięcej.
- Dlaczego prosisz mnie bym zajął się jednym z nas? Nigdy wcześniej nie stawałem przeciwko Ślizgonowi – rzekł podenerwowany.
- Gdyby choć połowa Slytherinu była o ciut bardziej inteligenta, nie zainicjowałabym tego pomysłu. Parkinson również zachowuje się jak dziecko z przedszkola.
- Ona jest głupia! – warknął.- Tak samo jak Pomyluna.. Nie rozumiem cię..
- Gdyby była głupia, Tiara nie przydzieliłaby jej do Ravenclaw. Widzimy się wieczorem..
  Ich rozmowa ucichła, a po chwili szelest szaty oddalił się od drzwi, za którymi stała Luna. Serce biło jej jak oszalałe. Czyli jednak nadal uważał, że jest głupia.. Poczuła jeszcze większą złość niż wcześniej, ale opanowała się, obawiając się, że nie jest jeszcze sama. Draco musiał odejść kiedy nie zauważyła, gdyż z korytarza nie dochodził nawet najmniejszy dźwięk. I czym się oni zajmowali? Po co Draco tak często odwiedzał profesor? Czego się uczył? I kogo zaatakował na prośbę swojej opiekunki? Krukonka czuła jeszcze większy mętlik w głowie, ale wiedziała jedno. Musi zbliżyć się do czarownicy, która sama stanowiła dla niej zagadkę, a może wtedy odszuka odpowiedzi na te dziwne pytania. Lecz najpierw należało przedyskutować to z Ginny, na którą mogła poczekać pod portretem Grubej Damy nawet kilka godzin.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz