wtorek, 24 lipca 2018

~5~

  Pierwsze zajęcia z profesor McGonagall przebiegły zwinnie, podczas których nikt nie poruszał zbędnych tematów. O dziwo, Gryfoni przesiedzieli całą lekcję w milczeniu. Nauczycielka omówiła to, co było niezbędne, czasem z niepokojem wpatrując się w drzwi do klasy. Kiedy oznajmiła koniec lekcji, z ulgą wypuściła swoich podopiecznych, by przygotować się na kolejną godzinę prowadzenia wykładu. Luna żegnając Ginny, zdążyła się jeszcze umówić z nią na błoniach, by skorzystać z nieco chłodnej pogody. Potem uciekły w swoją stronę.
  W szklarni, gdzie Krukoni mieli odbyć zajęcia ze Ślizgonami, Luna oczekiwała z niecierpliwością na ich koniec. Wcale nie interesowały ją rośliny, które w jednej chwili mogły odgryźć człowiekowi nawet palec. Neville nie zdołał jej przekonać do tej magicznej dziedziny nauki, pomimo wielu ciekawostek, które zawierał w swoich listach przesyłanych jej przez całe wakacje.
   Wtem spostrzegła stojącego przed nią Davida, który mierzył ją nieprzyjemnym spojrzeniem, a nawet tupał niecierpliwie nogą, próbując zwrócić na siebie większą uwagę.
- Pomyluna.. Luna.. - prychnął ironicznie i po chwili dołączył do swoich kompanów. Było to całkowicie niepotrzebne i bezsensowne, ale do tego przyzwyczaiła się już dawno. Co prawda, od pierwszej klasy nie traktowali jej ulgowo, ale śmiechy oraz obelżywe komentarze nasiliły się po przygodzie z przyjaciółmi Harry'ego w Ministerstwie Magii.
- Dziwne - powiedziała Luna sama do siebie.
- Co ty mówisz? - zdziwiła się Annette.
- Hm?? - Luna z przestrachem odwróciła się w stronę koleżanki, jeszcze nieświadoma, że została wyrwana z własnych przemyśleń, a w szklarni wszyscy uczniowie dawno założyli swoje chroniące szaty.
  Annette spoglądała na nią podejrzliwie. Była przyzwyczajona do różnych stanów Luny, ale rzadko widywała ją tak zamyśloną. Trapiła ją myśl, że być może zmieniło się coś w życiu Luny, o czym Krukonka nie chciała nawet wspomnieć.
  Sprout zakazywała rozmów, nawet kichania czy kaszlenia, by nie rozpraszać roślin. Ślizgoni ze strachu przed kolcami i uzębieniem nowego drzewka w donicy przestrzegali tych zasad nad wyraz troskliwie. Katorga polegająca na przesadzeniu drzewa oraz podcięciu jego gałązek zakończyła się dla Luny sukcesem, w przeciwieństwie do reszty osób, z których połowa siedziała z boku z zabandażowanymi palcami, a pozostałymi, którzy nie mogli dać rady w zwalczeniu tej straszliwej rośliny. Tylko Klara dołączyła do Luny ucieszona, że zdołały zdobyć dodatkowe punkty. Luna tym bardziej była uradowana, kiedy przypomniała sobie, ile wczoraj wieczorem utraciły z Annette.
  Na obiedzie w Wielkiej Sali dosiadł się do nich Solomon, który sprawował funkcję prefekta siódmej klasy, a także był spokrewniony z Klarą jako kuzyn. Zazwyczaj wszędzie było go pełno, a w przyszłości miał startować na redaktora swojej nowej gazety. Tym samym, musiał podzielić się świeżymi wieściami zdobytymi tego samego ranka.
- Dziewczyny.. - zawołał cicho.- Jak tam pierwsze zajęcia? Nie uwierzycie - nie dał im nawet odpowiedzieć.- Miałem lekcję z nową profesor..
- Co? - Klara zwróciła się w stronę kuzyna.- I jak?
- Muszę przyznać, że atmosfera była ciężka, ale kobietka jest nieźle spostrzegawcza.. - wychrypiał zadowolony, że zdobył zaciekawienie.- Ale.. Luna? Znasz ją ?
 Wszyscy siedzący wokół Solomona i nasłuchujący jego ciekawych wiadomości spojrzeli na dziewczynę. Kto mógłby się spodziewać, że Pomyluna Lovegood mogła mieć jakikolwiek kontakt z tajemniczą profesor?
- Nie wiem, o czym mówisz - spuściła wzrok na swój prawie pusty talerz.
- Jak to nie wiesz? Ta Rodley rozmawiając z dyrektorem podczas naszych zajęć.. Tak, Snape przyszedł znienacka, przy okazji by nas opieprzyć za nieporządki w klasie.. Wyszeptała twoje nazwisko.. Może staniesz się tak sławna, jak pan Harry Potter? - dodał z uśmiechem na twarzy, który Luna tak dobrze znała od kilku lat.
- Harry wcale nie chciał być sławny i ja również - Luna wypiła do dna sok dyniowy i zerwała się z miejsca, nie patrząc już na nikogo. Usłyszała za sobą tylko Klarę, która zganiła swojego kuzyna za nietaktowność.
  Zmierzyła w dół do lochów na dwie lekcje Eliksirów, zapominając już o uwadze Malfoy'a na temat samotnego chadzania po szkole. Przed klasą i tak nie było nikogo, nawet jednego Śmierciożercy. Krążyły plotki, że nie zdążyli się jeszcze w zamku rozgościć. W tej ciszy Luna stała w miejscu, czytając, co nowego mieli omawiać w tym roku szkolnym na zajęciach z Slughornem. Nagle zza drzwi sali do Eliksirów wyszła profesor Rodley. Stanęła, gdy zauważyła Lunę samotnie wyczekującą pod klasą. Dziewczyna nawet jej nie zauważyła zaczytana w przepisie warzenia Eliksiru Wytrawności.
- To ty jesteś Luna Lovegood? - pytanie zadane przez nauczycielkę wywołało ciche westchnienie ze strony Krukonki, która upuściła nagle książkę. Skąd ją znała? Czyżby Solomon mówił prawdę? Nie, żeby w to nie wierzyła, ale dla niej wszystko wydawało się w życiu dziwne.
- Tak.. T-tak - nie poznała swojego głosu. Nikt nie był nigdy w stanie wywołać u niej takiej reakcji czy uczucia niepewności. Co dziwne, oczy profesor wydawały się czarne, przenikające ją na wskroś, czytające w jej myślach. Strach minął, oddając miejsce zdumieniu. Nad czym myślała? O co jej chodziło..
- Czy coś się stało? - zapytała już swoim naturalnie znużonym głosem.
- Chciałam się tylko upewnić - uśmiechnęła się słabo.- Słyszałam, że jesteś świetną czarownicą.. Nic więcej…
  Odeszła, cichutko szeleszcząc swoją szatą. Ten słaby odgłos umilkł, gdy znikła za kręconymi schodami. Po chwili zeszli po nich Ślizgoni i Krukoni. Profesor Slughorn wyszedł na przedsionek i zawołał wszystkich donośnym głosem. Po chwili każdy siedział w swojej ławce w byłej klasopracowni profesora Snape'a.
- Serdecznie was witam - obecny nauczyciel Eliksirów nie miał już takiego powabu jak jego poprzednik, ale przynajmniej zajęcia nie były takie stresujące.- Daję wam dwie godziny na zrobienie Eliksiru Wyczucia - wskazał palcem na tablicę.- Przepis jest w książce, ale rozpisałem dodatkowe informacje w razie pytań czy niedomówień. Powodzenia!
  Wszyscy wzięli się do pracy, a po godzinie, gdy na stolikach stały kociołki wypełnione jasnym, fioletowym płynem, profesor Slughorn odezwał się:
- Mamy dziesięć minut zanim eliksir się uwarzy i będziecie mogli dalej go przyrządzać - podszedł do jednego kociołka.- Może dowiemy się coś o tym eliksirze? Kto wie do czego on służy?
  Jedna Krukonka i kilka innych Ślizgonów wyciągnęło ręce do góry. Profesor wskazał na jedną z uczennic, której Luna nie znała, a nawet nie pamiętała. Nigdy nie miała dobrej pamięci do twarzy.
- Eliksir Wyczucia stosuje się, gdy potrzebujemy jakiejś rady. Gdy nie wiemy, co w danej chwili zrobić. Dzięki eliksirowi możemy wybrać właściwie.
- Brawo. Pięć punktów dla Ravenclaw. Kate, oby tak dalej, a być może kiedyś dościgniesz Hermionę Granger...
  Dziewczyna zarumieniła się lekko, a uszom Luny nie uszły ciche podszepty i pomrukiwania ze strony Slytherinu. Wszyscy ponownie wrócili do pracy, przykładając się do niej różnie. Slughorn siedząc przy swoim biurku, nie zajmował się zaganianiem do roboty leniwców. Kiedy odstawione zostały probówki z eliksirem na biurko profesora, uczniowie wyszli z klasy, oprócz Klary i Luny, która powoli pakowała swojego rzeczy.
- Słuchaj, to, co powiedział Solomon to tylko popisywanie się przed swoimi kolegami.. On źle o Harry'm nie myśli.. - podeszła do niej, kiedy miały wychodzić z sali.
- Czy czegoś potrzebujecie, moje panny? - zapytał profesor.
- Nie.. - mruknęła Luna.- Dziękuję. Do widzenia.
  Na korytarzu Luna głęboko spojrzała w oczy swojej koleżance z dormitorium. Dopiero teraz zauważyła, że były tego samego odcienia, co jej własne. Ale mimo tego podobieństwa, Klara wyglądała inaczej. Jej twarz wyszczuplała, włosy wyjaśniały, a ubrania wręcz z niej wisiały.
- Nie..nie.. to nie było nic takiego.. Jestem przyzwyczajona.. - powiedziała, bawiąc się swoją bransoletką na ręce. - On w rzeczywistości jest poważniejszy..
**
  Dziewczyna podczas popołudniowej przerwy spotkała się z Ginny na błoniach, by na osobności porozmawiać o ostatnich wydarzeniach. Luna plotła przy okazji swoje koraliki, które zebrała podczas wakacji. Tym samym tworzyła złudzenie, że to zwykle przyjacielskie spotkanie, a nie spiskowanie. Ginny czekała jeszcze na jedną lekcję, ale wiedziała, że wieczorem nie spotka się z Luną, kiedy zamek patrolowali Śmierciożercy. Opowiedziała o planach Harry'ego teraz, ile mogła. Znowu Luna o zdarzeniu z Malfoy'em i o spotkaniu z profesor Rodley.
- Dziwne, że do ciebie w ogóle podszedł - rzekła stanowczo Ginny.
- Też jestem zdumiona - odpowiedziała Luna.
- Może coś kombinuje.. Nie wierzę mu - rzekła groźnie ruda.
- Nie wiem.. - mruknęła cicho.- Dziwi mnie jeszcze ta kobieta, która zagadała do mnie dzisiaj, jakby znała mnie od jakiegoś czasu..
- Poczekaj. Zaraz wrócę - powiedziała szybko Ginny i zerwała się z miejsca, kiedy zauważyła kogoś znajomego na dziedzińcu. Już po kilku sekundach zniknęła za pagórkiem.
- Może nie powinnaś wtykać nos w cudze sprawy? - powiedział to głos za plecami dziewczyny.
  Luna odwróciła się powolnie i spojrzała wprost na Dracona Malfoy' a. Chłopak stał oparty o drzewo, z pergaminem w dłoniach. Wyglądał na niezadowolonego, ale skąd Luna mogła wiedzieć, że jego humor został już dawno popsuty tego dnia przez rzecz, którą czytał. 
- Ja....- zacięła się Luna.- Ja wcale...nie.. Nie o to mi chodziło, po prostu rozmawiałam..
- To o mnie nie rozmawiaj - warknął.- Szczególnie w towarzystwie rudej wiewióry Pottera. I wcale ci nie pomogłem..
- Podsłuchiwałeś - poczuła nagle złość, a nawet lęk, że mógł usłyszeć coś, co dotyczyło jej przyjaciół. - To dlaczego ze mną rozmawiasz?
  To zbiło go z tropu. Zgniótł papier w dłoni i spalił, nie używając przy tym wcale różdżki. Luna była pod wrażeniem tego pokazu. Skąd to potrafił?
- Teraz to lepiej, by nikt ze mną nie zadzierał - stanął bliżej, robiąc przy tym tajemniczą, groźną minę.- A tak poza tym, mogę sobie spacerować po całej szkole.. Jestem prefektem - dodał jadowicie. 
  Luna nigdy wcześniej nie prowadziła takiej rozmowy. Tym bardziej, z Draconem Malfoy'em, który zawsze spierał się tylko z trójką jej starszych przyjaciół.
- Kim jest profesor Rodley? - przerwała mu Luna, mając ochotę jak najszybciej skończyć tę konwersację, ale jeśli miała możliwość dowiedzenia się czegoś...
- Nie twoja sprawa, Lovegood - warknął.- Wystarczy, abyś nie wspominała o mnie nikomu. Co ja cię mogę interesować?
  I tak po prostu odszedł, a w tej samej chwili zjawiła się Ginny. Była cała zarumieniona z wysiłku,  ale w ogóle nie zauważyła odchodzącego Malfoy'a. Spojrzała na bladą twarz Luny i chwyciła ją za ramię.
- Niedługo dowiesz się więcej.. Coś się stało? - spytała z niepokojem.
- Nie, nic - mruknęła, próbując udać, że naprawdę nic się nie stało.
- Ok - kiwnęła głową.- Jeszcze coś chciałaś mi powiedzieć?
- Nie..skończyłam - skłamała i cofnęła się o krok.- Muszę już iść. Spóźnię się na lekcje.
  Luna jednak nie miała żadnych lekcji. Chciała być sama i bez słowa zostawiła Ginny.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz