niedziela, 22 lipca 2018

~2~



  Pociąg zatrzymał się po kilku godzinach, zgrzytając przeraźliwie po szynach i oblewając szkolny peron parą.
  Uczniowie wysiedli ubrani w czarne, szkolne szaty, by od razu skierować się ku karetom i jak najszybciej dostać się do zamku. Ron i Hermiona musieli stawić się wcześniej jako prefekci, dlatego pożegnali się szybko z pozostałymi przyjaciółmi.
  W drodze zaczęło mocno padać. Luna pozostała przy reszcie przyjaciół, którzy zdążyli ugościć się we wnętrzu karety. Luna obok Neville’a, który objął dziewczynę ramieniem, a Harry przy Ginny. Po chwili zrobiło się nawet przytulnie, mimo ciszy jaka nastała pomiędzy przyjaciółmi. Wtedy Luna postanowiła zająć czymś swoje myśli, a te zeszły na temat jej najbliżej siedzącego przyjaciela. Powstrzymywała przez całe wakacje jakiekolwiek myśli, że Gryfon mógłby być jej chłopakiem. Nie wiedziała nawet, czy tego chciała pomimo korespondencji, jaką oboje utrzymywali od dłuższego czasu. Siedząc obok niego, czuła, że nie jest pewna, czy chciałaby związku z Neville’em, który podświadomie się w niej kochał. To było coś innego, niż pisanie listów.
  Kiedy dojechali pod zamek, z ulgą wysiedli z powozu. Wkroczyli do Wielkiej Sali w ciszy i zajęli swoje miejsca przy stołach. Luna usadowiła się przy swoim, odłączając się tym samym od Gryfonów. Nawet nie zwróciła uwagi, jak Tiara Przydziału śpiewała ballady dla garstki pierwszoklasistów, gdyż po raz kolejny odpłynęła w dal.
– Hej! – krzyknęła głośno Annette, siadając koło Luny. – Kiedy cię zobaczyłam, nie mogłam się doczekać, jak opowiem ci pewną historię!
W tym momencie Luna dopiero zauważyła, że Tiara Przydziału skończyła i wszyscy zaczęli zajadać się pysznymi potrawami. Wzięła się więc za budyń.– …i mówię ci, te wakacje były wspaniałe… hej… słuchasz mnie? – koleżanka z dormitorium spojrzała na nią badawczym wzrokiem. 
– T-tak – Luna oblizała palce ze słodkiej maliny. Przez przypadek upaprała się sokiem. – Mówiłaś coś o wakacjach.
– Już skończyłam – Annette patrzyła na nią spode łba. – O, popatrz, idzie Marietta – dziewczyna wyskoczyła z ławki jak tygrys i poszła przywitać się z rudowłosą dziewczyną.
Annette i Marietta były kuzynkami, które dzieliły z Luną dormitorium, przy okazji zawracając białowłosej głowę na każdym kroku. Dziewczyna nie zwracała na to większej uwagi, ale czasami potrafiło ją to denerwować.
Zbyt bardzo smakował jej budyń, że zjadła dodatkowo dwie porcje.
– Yhmm – chrząknął dyrektor, uciszając wszystkich jednym zaklęciem.
Wszyscy zwrócili uwagę na profesora Snape’a. A Ślizgoni dumnie patrząc na swojego sławnego profesora, aż nie mogli powstrzymać się od złośliwych uwag.
– Chciałbym ogłosić jedną informację zanim pójdziecie spać – wysyczał zaczarowanym głosem, który miał za zadanie boleśnie trafić w uszy każdego ucznia, nawet do tych, co nie mieli zamiaru go słuchać – Mamy nowego nauczyciela Obrony Przed Czarną Magią. Przedstawiam wam profesor Viktorię Rodley.
  Snape nawet nie wskazał na nią ręką, tylko spojrzał krótko, kiedy kobieta wstała na moment aby się wszystkim pokazać. Luna natychmiast rozpoznała w niej kobietę, którą widziała na peronie przy boku Dracona Malfoy’a. 
– Ze spraw mniej ważnych, ale znaczących, bo inaczej bym o nich nie mówił, nie zmienia się warta naszych miłych, tymczasowych gości – Snape wskazał na paru Śmierciożerców. – Za złamanie zasad grozi wam, oczywiście, kara, więc lepiej dla was trzymać się od nich z daleka – spojrzał najpierw na pierwszoroczniaków, a potem na pozostałych. – To już na tyle.
  Tak kończyła się owo powitalna uczta i wszyscy nie podnosząc głosu, zmierzyli do swoich dormitoriów. Prefekci na czele odprowadzili pierwszoroczniaków. Bez trudu Luna weszła do dormitorium Ravenclawu i odnalazła pokój, który dzieliła 
z Annette i Mariettą. Były tam jeszcze dwie dziewczyny, których Luna nie zauważyła podczas kolacji –  Vanda i Klara. Szczęście, że przynajmniej obu dziewczynom nie wpadło do głowy by wypytywać Lunę o ostatnie wakacje. Nie miała nic do opowiedzenia, oprócz tego, że miała mnóstwo nieprzespanych nocy i że często pisała z Neville’em. Usiadła na łóżku przy oknie, patrząc przez nie na tylne błonia zamku. Kiedy spoglądała przez okno, przypominała jej się mama. Razem, gdy padał deszcz, wyglądały przez okno i wyobrażały sobie, że to niebo płacze. A kiedy słońce wzeszło, wychodziły na dwór i bawiły się na skraju jeziora…
– Ciekawe, co będziemy mieli jutro za lekcje..- zamyśliła się Klara.
– Oby nie Eliksiry. – powiedziała cichutko Marietta.
– Tak bardzo nie lubisz lekcji z profesorem Slughornem? – zapytała się jej Annette. – Ja tam lubię. Gorzej z Transmutacją.
– Dlaczego? – Vanda i Klara podniosły razem głowy.
– No, bo MgGonnagall jest bardzo surowa i wymagająca.– A, tam. Ja wolę jeść dropsy, niż gadać o zajęciach. – żachnęła się Vanda.- Dopiero co były wakacje..
– Ej, miałyśmy iść do łazienki. Zapomniałaś? – Klara rzuciła w przyjaciółkę poduszką, pozbawiając ją tym samym czekoladek.
– Klara! – jeszcze chwila, a rozpoczęłaby się między nimi walka, ale Vanda wolała zebrać smakołyki z powrotem do torebki za pomocą zaklęcia.- Chodźmy.
  Obie wybiegły z sypialni, zostawiając pozostałe dziewczyny bez słowa.
– No cóż. Zawsze takie były. Pewnie po prostu chciały coś obgadać. – powiedziała Marietta. Rozpuściła swoje kasztanowe włosy i ułożyła się do spania.
– A rzeczy nie rozpakujesz? – Annette spojrzała na nią pytająco.
– Jutro rano – Marietta już zasypiała. – Dobranoc.
– Ja też jutro rano to zrobię – zamyśliła się Annette. – A ty, Luna?
  Luna, jak zwykle rozmarzonym głosem, odpowiedziała:
– Nie zostało mi tu nic ważnego. Chyba też zaraz pójdę spać.
– A wiesz co? – Annette wstała z łóżka i podeszła bliżej Luny. – Chodź, pójdziemy do łazienki. Muszę z niej skorzystać, a przy okazji zobaczymy, co kombinują Vanda i Klara. Luna przez chwilę zastanawiała się, czy porzucić ciepłą kołdrę dla chwilowej zabawy. Jednak fizyczne potrzeby same za nią zdecydowały. 
– Dobrze – mruknęła.
  Wyszły razem i podążyły długim korytarzem, nie przejmując się, że mogły spotkać kogoś niechcianego. Jeszcze nie były świadome, jakie niebezpieczeństwa mogły na nie czyhać o tak późnej porze. W końcu trafiły do łazienki dla dziewczyn, lecz niestety, nie było tam ani Vandy, ani Klary.
– Hej, hej! – zawołała na cały głos Annette, na co Luna podbiegła do niej i próbowała ją uciszyć, ale bez żadnego skutku. – Muszą tu być.
– Annette! Cicho bądź!  Może poszły do innej łazienki albo wracają już. Zależy ci na ich rozmowie?
– Przecież to było wiadome, że coś knują.. Wiesz, że interesuje mnie to.. 
– Ach, Annette. Poczekaj, bo muszę skorzystać – Luna zmarszczyła brwi, a kiedy wyszła z powrotem, zobaczyła, jak Annette zagląda przez okno. – Chodź, wracajmy.
Kiedy dziewczyny zrezygnowały ze śledzenia koleżanek, zatrzymały się, gdy z pobliskiego korytarza doszły ich czyjeść szepty. Było już za późno by uciec…

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz