niedziela, 25 listopada 2018

~24~

 Luna przyglądała się czerwonym zasłonom łóżek w sypialni chłopaków, siedząc w dormitorium Gryffindoru. Przedstawiały swoje ogniste barwy, sprawiając, że pokój wydawał się cieplejszy i przytulniejszy.Cierpliwie czekała na posłaniu Neville’a, który zorganizował we własnej sypialni, należącej również do Seamus’a i Dean’a oraz dawniej do Harry’ego i Rona, nieliczne spotkanie byłych członków Gwardii. Krukonka mogła się przyjrzeć im w czasie, gdy wchodzili do pokoju. Ginny także była obecna, sprawdzała korytarz oraz wraz z Nevillem zadawała niektórym pytania, by sprawdzić, czy rzeczywiście byli tymi, za których się podawali. Co prawda, nie przyszło więcej niż dziesięciu, ale w sypialni i tak zapanował chwilowy rozgardiasz. Ciężko było zachować ciszę, gdyż każdy kto wchodził, witał się z pozostałymi obecnymi. Dla Luny zasłony od łóżek zajęły dużą część umysłu, ale nie mogła dłużej siedzieć w milczeniu, kiedy obok niej zbierali się dawni przyjaciele z Gwardii, z którymi obowiązkowo musiała zamienić choć jedno słowo. Nie była tym tak zainteresowana, gdyż sam widok ich twarzy był dla niej wystarczającą rozrywką. Padma i Patil wyglądały identycznie jak dawniej. Z Huffelpuffu przyszli Zachariasz Smith oraz Hanna Abbott, którzy wydawali się trochę zmieszani z powodu miejsca, w jakim się znaleźli. Najmłodszy Nigel oraz jego starszy kolega z Gryffindoru Colin Creevey, również się zjawili i zajęli miejsca na łóżku Dean’a, a Lavender usiadła na wolnym krześle pod ścianą. Luna poznała jeszcze jednego chłopaka z jej domu – Michaela Cornera, który zjawił się ostatni bez towarzystwa Goldsteina czy Boot’a. To byli wszyscy, lecz nadal w sypialni nie mógł zapanować spokój, więc Neville musiał podnieść nieco głos, by zwrócić na siebie uwagę.
- Chyba wszyscy wolą, by to spotkanie nie skończyło się porażką..
- Cisza!!! – wtrąciła Ginny, która stanęła przy starszym przyjacielu dumnie wyprostowana, gotowa na każdy kontratak, byleby tylko zapanował spokój. Chłopcy w jednej chwili uciszyli się, słysząc jej groźne warknięcie, a dziewczyny przestały szeptać o ostatnich wydarzeniach. Temat kar tak zawrócił wszystkim w głowach, że skupiali się jedynie na tym, co czynili Śmierciożercy.
- Teraz lepiej – skomentowała sytuację Ginny i powitała grupę ciepłym uśmiechem, choć był on sztuczny w oczach Luny, która to wszystko obserwowała z boku, jak zawsze milcząca.- Chcieliśmy się z wami spotkać.. gdyż.. wiadomo, nie możemy organizować spotkań, w ten sposób ryzykujemy zbyt wiele, ale woleliśmy upewnić się, czy wszystko jest w porządku w każdym domu i.. czy.. nikomu nie grozi niebezpieczeństwo.
- Wszystkim grozi – odrzekł Zachariasz, który nie był przekonany co do czułego tonu koleżanki.- Musieliśmy opuścić swoje dormitorium, by tu przyjść..
- Wybacz, być może następnym razem zorganizujemy coś u was – odpowiedział mu Neville, który nie chciał, by ktokolwiek zaczął się kłócić już na początku spotkania.
- Następnym razem? – zapytał Dean.- Czyli jednak macie zamiar coś rozkręcić..
- Nie do końca – Ginny ukradkiem patrzyła na przyjaciela, którego dawniej mogła nazwać jeszcze swoim chłopakiem i to on przypominał jej najbardziej o Harrym, który był nieobecny – Nie będą to regularne spotkania, inaczej mogą nas wychwycić... Chodzi mi o to, by czasem zebrać się choć w jeszcze mniejszej, niepodejrzanej dla nikogo grupie i omówić kilka kwestii. Tu chodzi mi o Carrow’ów przede wszystkim.
   Fala westchnień i pojękiwań przedstawiła sprawę jasno, że nikomu wcale nie jest wygodnie o tym mówić. Nawet Lunie, która na dźwięk tego nazwiska poczuła ciarki i wspomnienie dotyku samej Alecto na swojej skórze.
- Musimy wymyślić coś, by ich stąd wykopano – powiedział Neville pośpiesznie, by nie doprowadzić do kolejnych rozmów szykujących się pomiędzy grupkami.
- Jak zamierzasz to zrobić? – zapytał Colin, który nie wyglądał na całkowicie przekonanego, jak z resztą pozostali.- Przecież Snape traktuje ich jak specjalnych gości..
- Nie zgodzę się – odezwała się Luna, która nadal siedziała skulona na łóżku Neville’a, z dala od zasięgu wzroku swoich znajomych. Oczy wszystkich skierowały się ku niej.- Kiedy byłam w gabinecie dyrektora, nie zwracał się do nich z szacunkiem, ale przeciwnie..
- Po co byłaś w gabinecie Snape’a? – zdumiała się Parvati.
- Nie słyszeliście, że przesłuchują uczniów? – dorzucił jakiś chłopak z boku, którego Luna nie zauważyła.
- Przed tym także musimy was ostrzec – powiedziała Ginny, która stała się o wiele chłodniejsza, kiedy o tym mówiła. Luna dobrze wiedziała, że myślała o Neville’u, który sam nie powiedział jej prawdy o ucieczce Harry’ego.
- Nie, nie.. – pisnęła Lavender.- To straszne.
- Nie pora nad tym się rozczulać, bo nie zostało nam wiele czasu.. – Ginny przerwała gotujące się westchnienia i szepty.- Carrow’ów należy zniechęcić, a to, co powiedziała Luna, mogę potwierdzić. Nikomu nie będzie zależało na rodzeństwie..
- Jeśli oni znikną, Snape ich z pewnością zastąpi – powiedział Dean, który bacznie wszystko rozpatrywał i był pochłonięty tym dylematem.
- Ale my moglibyśmy odnieść sukces – odpowiedział mu Neville.- Pokonując ich lub co najmniej spowalniając w pracy, a i nawet przeszkadzając w wykonywaniu brutalnych kar, poczujemy, że robimy coś dla dobra, dla Harry’ego..
  Dziewczyny ukryły łzy wzruszenia, znowu Ginny stała bacznie i powstrzymywała się od uczuć. Sprawa Harry’ego była dla wszystkich ciężkim tematem, a zwłaszcza dla jego dziewczyny.
- Można im podkradać rzeczy – zaproponował najmłodszy Gryfon – Nigel, który uśmiechnął się jak przystało na małego łobuza. To on pierwszy przerwał żałobną atmosferę.
- Tylko trzeba wiedzieć, że nie można podejmować żadnych kroków w obecności Ślizgonów lub nawet innych uczniów, którzy nie są z Gwardii – odrzekł Seamus.
- Spróbuję wymyślić coś z eliksirem i otruć ich podczas posiłku – powiedziała Hanna, która jak Neville dobrze znała się na roślinach.
- Na pustym korytarzu czemu nie mieliby się od czasu do czasu potknąć? – zapytała z półuśmiechem Padma, a Patil dołączyła do niej.
- Można nasłać do ich sypialni stado szkodników – wtrącił w końcu Michael.
  Neville i Ginny wyglądali na zadowolonych z przebiegu wydarzeń i tych pomysłów, być może naiwnych i prymitywnych, ale za to pełnych chęci walki. Przyjaciele byli gotowi, by radzić sobie z przeszkodami, dzieląc przy tym wspólny entuzjazm.
- Zatem bierzmy się każdy do pracy, a następnym razem omówimy rezultaty – podsumowała Ginny i dodała jeszcze – nie wiem, gdzie możemy się spotkać, ale pilnujcie się i czatujcie na wiadomości..
  Wtedy wyszła z sypialni, by sprawdzić, czy nikt nie podsłuchuje ich za drzwiami, znowu Neville podszedł do chłopaków i zaczął rozmawiać o tym, co myślą na temat tego krótkiego spotkania. Obok Luny stanął Michael.
- Wracasz do dormitorium? – zapytał całkowicie obojętnie, jakby mu na tym tak naprawdę nie zależało. W rzeczywistości, nigdy nie miał okazji do dłuższej rozmowy z Luną.
- Eh.. – westchnęła tak jak gdyby odpowiedź na to pytanie była trudna. Patrzyła ukradkiem na Neville’a, bo to z nim chciała wrócić tego wieczoru do swojego pokoju wspólnego.
- Jeśli nie, nie ma sprawy – Michael zawahał się jednak, widząc jak Luna krąży wzrokiem gdzieś obok jego sylwetki, a nie patrzy wprost na niego.
  W tej właśnie chwili zjawiła się Ginny, by oznajmić, że wraca do własnej sypialni i radzi pozostałym, by uczynili niechybnie to samo.
- Luna, odprowadzę cię – powiedział Neville w chwili, gdy Michael chciał ponowić swoją prośbę.
  Krukonka była mu niezmiernie wdzięczna, gdyż nie lubiła obcego towarzystwa, tym bardziej ludzi, którzy długie lata chodzili z nią do tego samego domu, lecz nigdy wcześniej nie zwracali na nią uwagi.
  Choć korytarze były przyciemnione z powodu braku naturalnego światła księżyca i niezapalonych pochodni, to jednak promienie bijące z różdżki Neville’a pozwoliły dotrzeć dwójce na siódme piętro. Nad ich głowami urosły wysokie, spiralne schody prowadzące do pokoju wspólnego Krukonów.
- Słyszysz? – zapytała nagle dziewczyna, rozrywając niewidzialny mur milczenia, który dzielił ich od początku drogi. Gryfon przysłuchał się dokładniej, by odkryć to, co niby było uchwytne dla Luny.
 To była muzyka, która stawała się głośniejsza, wypełniając otaczające ich ściany smutnymi, regularnymi dźwiękami. Nie były to marsze żałobne, lecz raczej melancholijne, nastrojowe brzmienia słodkiej muzyki. Dla dwójki przyjaciół okazało się to niesamowitym doświadczeniem, którego mogli zaznać przypadkiem, nielegalnie i po cichu. Nagle Neville uchwycił dziewczynę w pasie i naszkicował kilka okręgów na podłodze, ruszając się w rytmie niewyraźnej, lecz nostalgicznej muzyki. Dla Luny było niebywale zabawne, więc nie odzywała się, tylko próbowała zatonąć w tańcu, do którego porwał ją przyjaciel. I gdyby Neville miał więcej odwagi, pocałowałby ją w chwili, gdy obracał ją wokół siebie po raz ósmy, czy dziewiąty, nie mógł zliczyć tych piruetów. Krukonka uśmiechała się, co dostrzegł w mizernym półmroku i chciał ukraść ten uśmiech własnymi wargami.
- Muszę z tobą porozmawiać.
  Cichy sen skończył się tak szybko, jak się zaczął, odrywając dwójkę przyjaciół od siebie i zrywając to chwilowe natchnienie między nimi jak nożyczki odcinające nitkę.
 **
  Nie miał najmniejszej ochoty brać udziału w głupich, bezsensownych zabawach i zakrapianych alkoholem potańcówkach ze Śmierciożercami. Choć kilkakrotnie był proszony i to nawet z Victorią, nie życzył sobie, by pojawiać się w tak beznadziejnej sytuacji tylko po to, by bardziej uświadomić sobie marność swoich pobratymców. Draco wracał z gabinetu Rodley z nowo zalaną zieloną herbatą, do której nauczycielka wsypała mu ciekawe, smaczne zioła, by złagodzić bóle głowy i żołądka po niestrawności, jakiej nabawił się po ostatniej wyprawie. Tłumaczył sam przed sobą, że ta słaba choroba jest powodem, dlaczego nie chce wracać myślami do tamtej nic nieznaczącej i nic niewnoszącej do jego życia podróży. Miał dość wszystkiego. Spotkań z tamtymi kretynami, rozmów z Severusem, który przekazywał mu informacje od ojca oraz jakichkolwiek wydarzeń związanych z Lovegood. Od tamtej pory, kiedy ujrzał ją kierującą się w stronę lasu po męczącej wyprawie (nie rozumiał, czemu nie poszła wypocząć), nie widział się z nią, co wpływało na niego nader dobrze. Na szczęście ten męczący głos, który non stop powtarzał tamte słowa dziewczyny, ucichł mu w głowie, pozwalając na chwilę wytchnienia.
 Miał dziwne szczęście spotykania się z Lovegood w różnych okolicznościach, co rozstrajało jego już i tak osłabione nerwy po ostatniej niestrawności. Dlaczego zatem o tym myślał?
  Sądzi Lovegood, że może mną dyrygować....Niech ta dziwna istota przestanie mamić mój rozsądek. Niech wróci dawny Dracon. Ten, dla którego poniżanie innych było najnormalniejszą sprawą..Tak tylko na pięć minut wyrwać się z przyrzeczeń Victorii, zapomnieć o nich na chwilę, wyżyć się, a potem wrócić…
  Z niedalekiej odległości usłyszał nieznaczny szelest i już skierował się w tamtym kierunku, by choć na moment zająć swój umysł czymś innym. Poza tym, przypomniało mu się w ostatniej sekundzie, że obiecał Astorii spotkać się z nią, by pomóc dziewczynie w niektórych lekcjach. Przez tą smarkulę z Ravenclaw mógł zaprzepaścić niebywałą okazję zbliżenia się do uroczej Ślizgonki. A niech to.. Może uda mu się wyżyć na jakimś nieposłusznym uczniu, który zapomniał, że po wieczorynce ustanowiono nienaruszalną ciszę, za której złamanie groziły przeróżne kary. A potem mógłby wrócić do Astorii.
- Niech to szlag – warknął do siebie, kiedy ujrzał, jak przy zaczarowanym, mdłym świetle różdżki idiota Longbottom oraz ta dziewucha tańczyli sobie w najlepsze, jakby mieli gdzieś zakazy obowiązujące o tej porze i to o północy! Ta muzyka.. Tak, Malfoy wiedział, że słyszałby ją lepiej, gdyby właśnie przebywał wraz ze Śmierciożercami w Wielkiej Sali i bawił się w najlepsze. Ale tak czy inaczej, nie lubił takich rzeczy, więc tańce oraz gry wcale go nie interesowały. Przed nim roztaczał się widok wart śmiechu. Lovegood wydawała się odpływać, znowu Longbottom wpatrywał się w nią, jakby całego pozostałego świata poza dziewczyną nie widział. Czyli jednak to było coś więcej.. Tak go broniła, kretynka!
  Draco zacisnął dłoń na uchwycie kubka, z którego popijał smaczną herbatę. Zapach pozwolił mu się uspokoić i szybko wychylił jeszcze jeden łyk.
  A ja myślałem, że ona startuje do mnie..
  Ale z drugiej strony, poczuł ulgę, myśląc rozsądnie o tej sprawie i jednocześnie złość, że tak naprawdę jego przypuszczenia nie okazały się prawdą. Tego wręcz nie rozumiał. Dlaczego zatem Lovegood traktowała go w ten specyficzny sposób? Nazywała odważnym, próbowała pocieszyć, pouczyć, zaskoczyć, przekornie robić wszystko na odwrót..
- Muszę z tobą porozmawiać..
  Malfoy odwrócił się gwałtownie w stronę, skąd dochodził dziewczęcy głos i ujrzał po chwili młodą Weasley, która ukazała się w świetle płynącym z różdżki. Dwójka przestała tańczyć i przyjrzała się trwożnie swojej przyjaciółce.
- Dlaczego nie powiedziałeś mi, że pomogłeś Harry’emu uciec?
  Draco poczuł osobliwy dreszcz, który przebiegł po jego plecach w chwili, gdy usłyszał o Potterze i zakazanym temacie.
- Ginny – zaczął chłopak poważnie, nie spodziewając się tak zaskakującego ponownego spotkania - ..Miałaś iść do sypialni.. - ale ruda przerwała mu z płaczem.
- Miałam nadzieję, że usłyszę to jako pierwsza od ciebie, ale postanowiłeś to przede mną ukrywać!
- Nie miałem wyboru, Ginny.. Czekaj – Neville pragnął zbliżyć się do przyjaciółki, ale ta trzymała między nimi pewny dystans.
- .. Nawet nie wyobrażasz sobie, jak martwię się o nich.. Cały czas!.. Być może wiedza o tym, jak poradzili sobie, by stąd zwiać rozwiałaby moje pewne obawy.. A ty tak po prostu o tym wiedziałeś! Ba! Nawet im pomogłeś i milczałeś!
- Harry bardzo chciał, bym nic ci nie mówił.. Może to był mój błąd.. – Neville nie był dopuszczony do głosu przez rozstrojoną emocjonalnie przyjaciółkę, ale z drugiej strony nie miał wrodzonej siły przebicia i chciał jak najprędzej załagodzić nerwową sytuację, nie biorąc czynnego udziału w tej „kłótni”. Spojrzał na Lunę, która stojąc w cieniu, nie angażowała się w rozmowę.
  Malfoy z ledwością widział jej długie, rozpuszczone loki, lecz twarzy ani trochę. W tej pozycji wyglądała jak duch niemowa, który czerpie przyjemność z podsłuchiwania cudzych dyskusji. W sumie, to Malfoy tak naprawdę odgrywał tą rolę, ale ukrywał się w cieniu, z dala od nieświadomej niczego reszty.
- A ja żyłam w strachu! Moje obawy byłyby mniejsze, gdybyś ulitował się, Neville i mi o tym powiedział. Dlaczego Harry prosił cię o to?
- Przepraszam – pisnął chłopak i ukrył twarz w dłoniach.- Harry po prostu nie chciał, byś się o tym dowiedziała. Przyznał, że jesteś na tyle silna, by stoczyć tą walkę sama ze sobą i nie mieć do nikogo żalu, że pomógł mu inny człowiek.
- Ale to ty mu pomogłeś, Neville! Oczywiście, że nie o to mam żal do ciebie, lecz zawiodłam się z tego powodu, że nic mi nie powiedziałeś..
- Proszę, uspokójcie się – wtrąciła Luna, której nie podobał się hałas, jaki powodowali.
  Draco również obserwował bacznie korytarz, czekając na to, aż ktoś niepożądany zjawi się przed nimi.
- Harry i Hermiona to moi przyjaciele, Ron jest moim bratem.. Nie.. To niemożliwe, byśmy nie widzieli się już nigdy więcej.. A miałam taką okazję, by się z nim pożegnać.. Przecież pierwsza wiedziałam, że chcą uciec.. A ostatnia dowiaduję się, jak to się stało..
  Ślizgon przewrócił oczami, widząc taki przejaw skrajnych emocji, ale czuł satysfakcję, że mógł zobaczyć, jak niepokonana Ginny Weasley łamie się po wpływem głupiego afektu.
- Postaw się w mojej sytuacji – dodał Neville, gdy ruda przestała tak głośno szlochać.- Wcale nie czułem się z tym dobrze, że muszę im pomagać w czymś, co tak naprawdę stanęło na przekór mojemu rozsądkowi.. Ale wiem, że to dla ich dobra, że musieli stąd uciec, by pokonać zło. Ginny..
- Nic już nie mów.. – Gryfonka wzięła głęboki wdech i podeszła do przyjaciół, jakby nagle wystraszyła się, że rzeczywiście ktoś mógł ich usłyszeć. Neville jak najbardziej chciał ją przytulić, lecz zawahał się, gdy zobaczył kamienny wyraz twarzy przyjaciółki - Dokończymy tą rozmowę, Neville. Ważne jest teraz to, w jaki sposób Snape nie dowiedział się o tym.
  O czym ona mówi? Draco był zaskoczony tymi słowami oraz nagłą zmianą emocji, jaka nastąpiła w dziewczynie. Opanowała się niebywale szybko, by zmienić temat na jeszcze ciekawszy. Czuł jakby wbił swoje ciało w ścianę i nie zamierzał puścić się jej dopóki nie dowie się czegoś więcej. Luna uniosła różdżkę, by zaczarować teren wokół nich, lecz wcale nie domyśliła się, że w zasięgu ręki znajdował się Ślizgon i mógł usłyszeć nawet ich najczarniejsze sekrety.
- Veritaserum, które podali nam w jego gabinecie – powiedziała smętnie Ginny.- Dlaczego zatem nie zadziałało, jeśli odpowiedź była tak oczywista?
  Rzeczywiście.. Draco miał ochotę pacnąć się w czoło z powodu tego, że nie domyślił się odpowiedzi od razu. Ta zagadka odwróciła jego uwagę od pozostałych zmartwieć, od Lovegood, Astorii, późnej pory i obowiązków prefekta.
- Nie teraz, Ginny – powiedziała Luna ku rozczarowaniu Dracona.- To jest zbyt poważna sprawa, by omawiać ją teraz.
- Właśnie – przyznał jej rację Neville.- My wrócimy do dormitorium zanim ci kretyni przestaną hulać w najlepsze.. Ta muzyka w każdej chwili może się skończyć..
- Dobranoc, Luna.. – pomachała jej Ginny.- A ty wracasz ze mną, panie pomocniku..
  Neville nie był do końca przekonany, kto kogo miał chronić w sytuacji powrotu do dormitorium, lecz i tak obecność przyjaciółki była bardziej pokrzepiająca. Marzenia o pocałunku odłożył na później i wystarczyło mu jedno spojrzenie w kierunku białowłosej, by tej obietnicy dotrzymać. Luna skoczyła na schody i podążyła na górę, za to Malfoy wyszedł w końcu z cienia i spojrzał na spiralę unoszącą się nad jego głową, lecz nie dojrzał już dziewczyny. Nie mógł kompletnie uwierzyć w to, że zdołał dowiedzieć się samych ciekawych rzeczy i co więcej zajęło to jego umysł na tyle, by zapomniał o pozostałych denerwujących go sprawach. Na chwilkę obudził się w nim dawny Dracon, który cichutko podpowiadał sam sobie, że mógłby wykorzystać te informacje przeciw durnej Lovegood. Jednak musiał to wpierw zaplanować. Ale! Lepiej nie będzie tego rozpowszechniał od razu. Musiał wpierw wyleczyć się ze swojej niestrawności. I w tej chwili poczuł wokół siebie zapach przyjemnej mięty i dziękował w duchu Victorii, że uraczyła go jego ulubioną i niezwykle dobrą herbatą o tak dobrym smaku, która potrafiła poprawić humor nawet zgryźliwemu Ślizgonowi.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz