czwartek, 1 sierpnia 2019

~41~

  Po zajęciach z Eliksirów Ginny powróciła wraz z Luną do pokoju wspólnego Gryfonów. Ruda jeszcze na śniadaniu zauważyła, że coś działo się z jej przyjaciółką. Była zbyt osowiała i nawet jej oczy nie wyglądały tak jak zawsze. Nie były rozmarzone i zamyślone, ale po prostu smutne. Ginny usiadła jak najbliżej Luny, roznieciła ogień w kominku i wyczarowała dwie szklanki aromatycznego napoju.
- Widzę, że coś jest nie w porządku.
- Tak, Ginny – odpowiedziała jej krótko i znowu zamilkła. Ruda nie zamierzała się poddawać. Wokół niej nie pozostało wielu przyjaciół, nie licząc Neville’a, po zniknięciu trójcy. Nie było dnia, żeby nie martwiła się o Harry’ego, nie czytała artykułów na jego temat, nie szukała wzmianek o jego prawdopodobnym odnalezieniu. Ona również potrzebowała wsparcia, ale by je uzyskać, musiała zmusić Lunę, by powróciła myślami do pokoju wspólnego.
- Ma to związek z Nevillem?
   Krukonka uniosła głowę i wlepiła błękitne oczy w przyjaciółkę.
- Nie. Neville’a bardzo lubię i nie pozwolę go skrzywdzić, ale jedna osoba obraziła wczoraj mojego ojca.
- To nieładnie – Ginny tak naprawdę czuła szczęście, że Luna w końcu wydusiła to z siebie. Potrafiła trzymać w sobie emocje nawet do kilku dni, aż wreszcie zwierzyłaby się komuś z podejrzanym spokojem w głosie.- Od razu bym tej osobie przywaliła. Kto to był?
- Ktoś, kto uważa się za ważnego i trzyma urazę wobec siebie za swoje niezliczone błędy i nie chce się przed sobą przyznać, że może być dobrym człowiekiem.
- Wystarczyło nazwisko, Luna.
- Malfoy.
- CO?!
   Kilku Gryfonów odwróciło głowy w ich kierunku, mierząc dziewczyny wystraszonym lub gniewnym spojrzeniem. Znowu niektórzy w ogóle nie zwrócili na nie uwagi. Rudowłosa nie potrafiła zebrać powietrza, wpatrywała się w Krukonkę speszona, mając w głowie mnóstwo pytań, co do ich wyjątkowego spotkania. Dlaczego Malfoy miałby obrażać ojca Luny? Nie, żeby nie był pyszny i wstrętny w stosunku do ludzi, ale nigdy wcześniej nie miał styczności z jej przyjaciółką!
- Luna, powiedz mi, co się dzieje? Malfoy coś odkrył, czy może naraziłaś się mu?
  Krukonka milczała.
- Czy ty mówiąc o dobrym człowieku, miałaś jego na myśli?
- Zmienił się, nie dostrzegłaś tego?
- Luna, on jest wrogiem Harry’ego, jest Śmierciożercą, jego ojciec chciał nas kiedyś zabić! A teraz zadaje się ze Śmierciożerczynią, która na dodatek, pracuje w naszej szkole!
   Nie przejmowała się, że inni mogli słyszeć jej ostatnią wypowiedź, gdyż każdy Gryfon podzielał jej zdanie, co do tajemniczej profesor Rodley.
- Dlaczego uważasz, że Malfoy miałby się zmienić? Powiedz, wie o Gwardii? Czy po prostu jako cyniczny typ miał ochotę kogoś postraszyć?
- Nie wie o niczym.. Czytałam wczoraj „Żonglera” i on po prostu próbował to skomentować, więc chciałam mu jeden egzemplarz podarować, ale wtedy obraził mojego papę.
- Czekaj.. czekaj – Ginny nie potrafiła uwierzyć w to, o czym mówiła Luna. Wszyscy wiedzieli, że miała takie przejawy i lubiła bredzić, ale o czymś, co dotyczyło Malfoy’a nigdy wcześniej nie słyszała.- Malfoy miałby zwrócić uwagę na „Żonglera”? – Luna natychmiast spojrzała srogo na przyjaciółkę – Nie, żebym uważała twoją gazetę za coś.. yy.. dziwnego, ale Malfoy na pewno.. I co cię podkusiło, by zaproponować mu egzemplarz?
- Próbowałam być miła.. – mruknęła białowłosa.
- Luna.. – Ginny głośno westchnęła, nie mogąc się psychicznie pozbierać po tym, co usłyszała.- On jest niebezpieczny, jest zdrajcą, cynikiem i łajdakiem… Ty widzisz w każdym dobro.. ale on nie ma ani krztyny dobra.
   Widziała po twarzy Krukonki, że w to nie uwierzyła. Luna potrafiła być do bólu uparta i święcie wierzyć we wszystko, co mówiła. A Ginny przebywając z nią od dziecka zdążyła poznać wszystkie jej wyrazy twarzy.
- Dlaczego akurat Malfoy? Prędzej bym uwierzyła, gdybyś powiedziała, że Śmierciożercy będą przynosić nam śniadania do łóżka niż w to, że Malfoy jest.. dobry.
- Malfoy? – zagrzmiał głos nad nimi, ale był to na szczęście Neville. Ginny również zauważyła, że chłopak zachowuje się nad wyraz dziwnie. A to dlatego, o czym ruda jeszcze nie wiedziała, po wczorajszej akcji nie potrafił spojrzeć Lunie w oczy. Przez to wszystko wydawał się bardziej oschły, wręcz rozzłoszczony na każdego dookoła.
- Wyobraź sobie, że zaczepiał wczoraj Lunę..
- Wiem o wszystkim. Luna nie opowiadała ci, że z nim walczyłem?
- Czego się jeszcze dzisiaj dowiem? – odparła widocznie zła. Rude włosy nadawały jej twarzy ostrości, przez co Neville zapomniał o swojej goryczy i skulił się w fotelu. Luna przez cały czas milczała, kiedy Neville opowiadał dalszą historię. Ostatnie wydarzenie pominął, kończąc na tym, jak Luna im przerwała.
- No to ładnie.. Chyba nie odpędzimy się od Śmierciożerców – Ginny jęknęła, zakrywając dłońmi twarz.- Gdyby była tu Hermiona, wiedziałaby jak sobie z tym poradzić, Ron by zażartował, a Harry.. Harry..
- Już dobrze – Neville szybko wstał i przytulił łkającą przyjaciółkę.
- Ginny – wtrąciła Luna ożywionym nagle głosem.- Malfoy nic nam nie zrobi..
- Skąd możesz to wiedzieć?
- Opowiedz jej to, co mi ostatnio. Ginny na to zasługuje.
   Wzrok rudowłosej wlepił się łapczywie w twarz Krukonki. Luna rzeczywiście wyglądała na zakłopotaną, ale nie miała teraz wyjścia, by się wymigać. Powtórzyła historię o Rodley, tym razem, dodając kilka wątków dotyczących Dracona. W końcu wydało się, że Malfoy mając kontakt z profesor, miał go również z Luną, która od czasu do czasu rozmawiała z intrygującą kobietą.
- Nie! Nie mogę w to uwierzyć! Nasza Luna!!
   Ginny nie obchodziło to, że kilkoro starszych uczniów zwróciło na nią uwagę. Popędziła do sypialni, a za nią pobiegła Luna. Neville milczał i wzdychał zrezygnowany na kanapie. Przed chwilą dowiedział się jeszcze wielu innych ciekawych rzeczy na temat najbardziej znienawidzonej przez niego osoby. Ruda trzasnęła drzwiami, wpadając do swojej sypialni.
- Nic nam o tym wcześniej nie mówiłaś!
- Viktoria prosiła, bym o niej z nikim nie rozmawiała..
- Viktoria? To wy jesteście na ty?! – Ginny warknęła, nie mogąc opanować szału, jaki ją opętał.- Oczywiście, że nie chce, bo jest Śmierciożerczynią!
- Nie jest.
- Aż tak dobrze się znacie?
- Czy kiedykolwiek jakiś Śmierciożerca by ci pomógł? Porozmawiał z tobą i poczęstował herbatą? Nauczył cię przydatnych rzeczy i próbował przekonać, że znienawidzona przez wszystkich osoba w szkole mogła się zmienić?
- Jesteś rąbnięta.. Zawsze tak było – powiedziała wściekle Ginny.- A ja tobie ufałam. Uważaliśmy cię za naszą przyjaciółkę. Harry również, lubił z tobą rozmawiać. A ty wszystkich zdradziłaś, zadając się z Malfoy’em i.. i z tą kobietą!
- Ginny, wcale tak nie jest – odparła zimno Luna, która ponownie poczuła ukłucie, takie samo, jak wczorajszego dnia.
- Wiesz, dlaczego naprawdę się z tobą zaprzyjaźniłam? Bo nikt inny by cię nie polubił.. Czułam nad tobą litość... Ale nie sądziłam, że aż do takiego stopnia możesz oszaleć.
- Ginny.. – wyjąkała Luna.
- Idź stąd – zawarczała zajadle, a jej samej wydało się to przesadzone, gdyż nigdy wcześniej tak nie reagowała. Było jednak za późno. Luna powoli wycofywała się z sypialni, bez słowa.
 **
   Było dawno po zajęciach, kiedy korytarze zaczęły świecić pustką, a słońce za oknami żegnało się z dniem. Zimny powiem wiatru od czas do czasu próbował zaskoczyć samotnie spacerującą Lunę, ale ta wydawała się tym nie przejmować. Choć drżała na całym ciele, a jej usta zdążyły zsinieć już z chłodu, myślami błądziła daleko. Była rozczarowana. Choć to za mało powiedziane. Jeszcze nigdy wcześniej nie czuła się tak rozgoryczona, opuszczona i zniechęcona do życia. Przed jej oczami stawał papa i pocieszał ją, że będzie trzymał się cały i zdrowy, aż nagle jego włosy pociemniały i mierzyła ją osądzającym wzrokiem Ginny. Koło niej stał Neville i nawet nie patrzył w jej kierunku, tylko wytykał palcem profesor Rodley, oddaloną i niedostępną dla całego zgromadzenia. Zdawała się nie zwracać uwagi na Lunę. A na koniec pojawiła się Klara, uciekająca z Zakazanego Lasu, uciekająca od Luny, z którą nie miała ochoty rozmawiać. Reszta dziewczyn z dormitorium śmiała się z jej porażki. Poczuła, jak łzy spływają po jej policzku, słone i obce dla dziewczyny. Rzadko płakała, ale teraz nie umiała się powstrzymać. Chlipała i pociągała nosem, nie przejmując się, że jej twarz zdążyła zmoknąć jak od deszczu. Nie chciała być samotna, ale bała się iść do kogokolwiek, czy do Viktorii, czy do Ginny. Pamiętała ich słowa. Ruda ją wyrzuciła, a profesor obawiała się ich częstych spotkań, które mogły Lunę narazić na niebezpieczeństwo. Klara od niej uciekała, Neville nie chciał jej nawet spojrzeć w oczy, a Malfoy zbyt często obrażał wszystkich, których kochała. Nie wiedziała, kiedy zawędrowała do Zakazanego Lasu, do pastwiska testrali, które były jedynymi istotami potrafiącymi ją wysłuchać.
- Wybaczcie, że nic wam nie przyniosłam.
   Czując pod dłonią ich twardą, ciepłą i wysuszoną skórę, wiedziała, że jest w drugim domu. Dotykała ich skrzydeł, gładziła kościste pyszczki, jeździła dłonią po ich wystających kręgosłupach. Dawno już przestała płakać.
- Drętwota!
   Słysząc już wcześniej podejrzany za nią szelest, który przekonał Lunę, że nie jest tu sama, zdążyła wywinąć się zaklęciu. Czerwona smuga odbiła się od drzewa, a wszystkie testrale w panice wzbiły się w powietrze. W czasie powstałego szumu i dzikich wrzasków spanikowanych istot, zdążyła ukryć się za drzewem i wyjąć różdżkę.
- Wracaj, smarkulo! Kto ci pozwolił szwendać się tu samej? – rzekł ten sam Śmierciożerca, który wcześniej ją zaatakował. Nie był sam. Obok niego pojawili się i inni. Ktoś złapał ją za poły szaty i pociągnął przez zarośnięte chaszcze.
- Mam ją! – krzyknął Draco.- Lovegood, ani słowa.
- Puść mnie! – próbowała się wyrwać, ale chłopak zręcznie zdążył ją zakneblować.
- Dziwnie to zabrzmi, ale zaufaj mi. Daj mi to rozegrać.
   Dziewczyna nie zdążyła nic dodać, kiedy podszedł do niej jeden z mężczyzn i brutalnie obracał jej twarzą, by przyjrzeć się jej lepiej.
- Kojarzę ją.
- Taak.. – warknął drugi zachrypniętym głosem.- Brała udział w naszych zawodach, a potem zwiała ze swoimi przyjaciółmi.
   Luna nie wiedziała, co to jest panika, ale w chwili, gdy po plecach przeszedł jej zimny dreszcz uznała, że doświadczyła tego uczucia prawdopodobnie po raz pierwszy. Zwłaszcza wtedy, gdy jeden z nich przyjrzał jej się dokładniej, stojąc zbyt blisko i łaskocząc czubek jej nosa swoją różdżką.
- Masz ochotę się nią zająć? – zapytał Draco, nie zważając, że Luna spojrzała na niego z wymowną prośbą w oczach.
- No nie powiem.. kuszące..
- A.. czekaj – wtrącił ponownie Ślizgon.- Nie miałeś przypilnować tych Puchonów, co ostatnio dostali szlaban?
- Niech to szlag. Snape nie będzie zadowolony, jeśli spóźnię się z robotą – prychnął mężczyzna i w końcu odwrócił wzrok od dziewczyny.- Zajmij się nią ty, Draconie. Mnie czeka robota.
- Ehh.. A miało być tak pięknie – zawarczał, choć Luna poczuła, jak ciągnie ją do siebie, jakby nie miał zamiaru nikomu jej już oddać.- Idziemy, Lovegood. Trzeba wymyślić ci odpowiednią karę…
*
  Gdy tylko trafili do zamku, Luna natychmiast oparła się o chłodną ścianę i sparaliżowana tak stała, nie przejmując się Ślizgonem, który patrzył na nią, jak na wariatkę.
- Ruszysz się, Lovegood? – zapytał w końcu, dość spokojnym tonem.- Daj mi gdzie indziej nazwać cię niewyobrażalną idiotką. Sama po Zakazanym Lesie i to o tej porze! Choć w twoim przypadku, problemy same do ciebie przychodzą.
- Ktoś ma jakiś problem? – zapytała rozkojarzona.
- Nie – Draco westchnął przeciągle.- Czasami zastanawiam się, kto wybrał cię do Ravenclaw.. Chodzi mi o to, że jesteście na szkolnej liście, razem z Weasley i Longbottomem, którzy powinni dostać od reszty manto. Gdyby mnie tam nie było, nie wiem, Lovegood, czy dotrwałabyś do jutra.
- Draco..
   Drgnął, słysząc swoje imię wypowiedziane przez tą kretynkę. Jednak odwrócił się i spojrzał na nią wymownie.
- Dziękuję. Po raz kolejny.
- No, przynajmniej masz maniery.
   Dziewczyna szła za nim posłusznie, choć nie wiedział, co z nią zrobić. Była wyziębiona, cała drżała, nie mówiąc już o jej zachrypniętym głosie. Do Viktorii nie zamierzał zaglądać, wiedział, że ostatnio sprawdza za dużo prac, więc została jedynie kuchnia, gdzie skrzaty mogły zaoferować dziewczynie kubek czegoś rozgrzewającego.
- Pamiętaj, że nie robię za twoją niańkę.. choć nawet nie wiesz sama, ile dla ciebie zrobiłem.
- Wiem, Draco. Mówiłam, że jesteś dobry.
   Wzdrygnął się po raz kolejny. Ta dziewczyna doprowadzała go do spazmów i granic wytrzymałości. Jednak nie mógł jej zostawić samej, każda sekunda dzieliła ją od omdlenia.
- Co cię podkusiło, by tam iść?
- Szłam odwiedzić testrale.
- Ach, zapomniałem, że masz fioła na ich punkcie. Choć dumam, dlaczego.
- To piękne stworzenia.
- Chyba mamy inne poglądy.
- Potrafią latać.
- Motyle również, a są o wiele ładniejsze.
- Przywiązują się do ludzi, jak domowe zwierzęta, ale wszyscy uważają, że są obrzydliwe z powodu swojego wyglądu.
- Wolę swoje własne psy. Wchodź.
- Kuchnia?
- Nie, więzienie dla marudnych idiotek, które chodzą późno po opuszczonych i zimnych miejscach, nie zważając na to, że ktoś może je zaatakować. Właź.
   Wepchał ją prawie siłą, ale musiał przyznać, że miał z tego ubaw. Z przyzwyczajenia zamówił miętę, gdyż nie miał zamiaru pytać się Lovegood, czy woli coś innego. Nie zapraszał jej tu na przyjemną pogawędkę.
- Wyglądasz o wiele dziwniej niż normalnie, Lovegood. Czy to przez Śmierciożerców, którzy cię wystraszyli? Jeszcze wczoraj mówiłaś, że dałabyś radę się obronić.
- Być może. Miałam szansę walczyć, dopóki ktoś mnie nie znalazł za drzewem i ciągnął po krzakach.
  Rzeczywiście, na jej policzku widniały dwie rysy, ale Draco nie zamierzał przyglądać się urodzie, której, co prawda, jej brakowało. Wściekł się, że miała jeszcze o to pretensje.
- Ale są to tylko domniemania. Powinnaś mnie usłyszeć, ale skupiłaś się na czymś innym.
- Też prawda. Ale i tak ci dziękuję..
- Nie.. nie dziękuj mi po raz setny, nie nazywaj dobrym, ani nie wymawiaj mojego imienia.
- Nawiązując do naszej wczorajszej rozmowy..
- I nie wspominaj o tej gazecie..
- Masz przyjaciół, którzy nigdy by cię nie opuścili?
   Tego, co prawda, nie spodziewał się. Miałby zwierzać się Lovegood? Tylko tego jeszcze brakowało w jego ekstremalnych przeżyciach.
- Chyba mam.. A po co pytasz?
   I wtedy mu opowiedziała. Nie wiedziała, dlaczego. Może jedynym sensownym powodem był fakt, że nikt inny nie chciał z nią rozmawiać. Malfoy spadł jej jak z nieba, choć w nieprzyjemnych okolicznościach. Przynajmniej teraz siedziała z nim w ciepłym, przytulnym miejscu, przy gorącej herbacie i nie potrzebowała niczego więcej. Nie przerywał jej, choć miał ku temu powody. I za to była mu wdzięczna.
- Gdyby Blaise lub Teodor opowiadali mi same bzdury, również nie miałbym ochoty z nimi przebywać.. Ale.. – widząc jej załzawione oczy, westchnął przeciągle, by tylko powstrzymać się od przekleństwa.- Spróbuj dać im czas.. A jeśli to nie zadziała, w prosty i w męski sposób wyciągnij pierwsza ręka i rozeznaj się, na czym stoisz. Nigdy bym nie wierzył Weasley’om, nie mówiąc o tym idiocie Longbottomie.. Co ty w nim widzisz, Lovegood?
- To mój przyjaciel.. Ma szczere serce i jest.. jest.. dobry.
- To wy nie chodzicie ze sobą?
- Nie. To znaczy on chce, ale ja..
- Rozumiem, Lovegood.. Daruj sobie resztę.
   Draco musiał przyznać, że czuł się z lekka zażenowany tą sytuacją, ale dał się ponieść chwili i wysłuchał dziewczyny. Czy Viktoria nie poświęcała mu mnóstwo czasu? NIE. Chwila. Siedziała przed nim Lovegood. A Viktoria była z innego świata.
- Powiedz mu to, nie ciągnij tego, Lovegood.. – powiedział wreszcie i szybko zmienił temat.- Napij się, bo nie wyglądasz za dobrze.
- Mięta?
- A co? Nie lubisz?
- Nie, nie.. Po prostu z czymś mi się skojarzyła, ale nie pamiętam, co to była za sytuacja..
- To dalej się główkuj, lepiej ci w tym idzie, jak milczysz.
   Siedzieli zatem do końca w milczeniu, co dla chłopaka było istnym wybawieniem. Dziewczyna wpatrzyła się w pracę skrzatów i świdrowała je wzrokiem, pewnie wyobrażając sobie przedziwne i nieistotne rzeczy.
- Jesteśmy kwita, Lovegood.
- Hm?
   Spojrzała na niego swoim oryginalnym wzrokiem, a błękitne źrenicy rozszerzyły się w zaciekawieniu. Gdyby miał inny gust, z pewnością by w nich zatonął. Szlag! O czym on myślał? Za długo przebywał z tą idiotką i dlatego tak to wszystko się potoczyło.
- Za to, co wczoraj opowiadałem o twoim ojcu..
   Nagle spochmurniała, a na jej twarzy zakwitł grymas niezadowolenia.
- Jesteśmy kwita. Za to, co powiedziałem.. a dzisiaj cię uratowałem.
- Och, rozumiem, Dra..
   Chrząknął znacząco, przerywając jej stanowczo. Po raz pierwszy w swoim życiu, Draco odczuł zakłopotanie, gdy ktoś wypowiadał jego imię w sposób, jaki robiła to ona. Pierwszą sylabę przeciągała delikatnie, a drugą podciągała, wywołując wrażenie, jakby chciała coś dodać.
- Dziękuję.
   Musiała. Choć miał tego słowa dość. Gdyby znała więcej faktów, leżałaby na ziemi, całując jego stopy. Ale z drugiej strony, nie mógł taki być. Niech wie, jeśli kiedykolwiek dowie się o jego incydentach szczególnie związanych z jej osobą, że robi to bezinteresownie. Jeszcze by sobie coś pomyślała.
  Luna została w kuchni sama, ale czuła się tu idealnie. Zdołała porozmawiać z Draco, oschle, co prawda, ale wyrzuciła z siebie wszystkie żale, a on tego nie skomentował! Naprawdę go polubiła pomimo jego pychy i wygórowanego ego i uwierzyła, że jeszcze kiedyś będzie mógł z nią zamienić choć jedno miłe słowo.
 **
  Ginny dopiero późnym wieczorem zeszła do pokoju wspólnego, gdzie nadal siedział Neville. Trzymał na kolanach książkę do Zielarstwa, ale czytał ją tylko prowizorycznie. Spojrzał czule na przyjaciółkę, która w potarganych włosach podeszła do kanapy chwiejnym krokiem.
- Próbuję zabić czymś czas.. i myśli.
- Ja znowu położyłam się spać..
- Ginny, nie możemy odwrócić się od Luny, wiesz, jaka ona jest..
- Wiem – powiedziała twardo.- Ale nie mogę.. Nie mogę przełknąć tych informacji.
- Co sądzisz o tym, by Luna dla dobra Gwardii zaczęła szpiegować Rodley i Malfoy’a?
- Dopóki wszystko się nie uspokoi, Luna nie pojawi się na spotkaniu.
- Ginny..
- Neville, nie – jej stanowczy głos uciszył chłopaka na dobre.- Kolejny raz dowiaduję się o czymś ostatnia. Dlaczego Luna mi nie zaufała? Mnie? Tobie? Ale tej przeklętej wiedźmie, o której nic nie wiemy?
- Co prawda, profesor trzyma się z Malfoy’em i to powinno nam wystarczyć, by uznać, że jest naszym wrogiem…
- Właśnie. Jeśli ona potraktowała czymś Lunę, nasza przyjaciółka może rzeczywiście szpiegować, ale nas i to jest niebezpieczne..
- Ale to.. to.. Luna!
- Ale szybciej zaufała Rodley, nie nam..
   Neville zamknął książkę zrezygnowany, odłożył stos notatek na stolik i przetarł zmęczony oczy.
- Ty ją nadal kochasz, Neville.
   Chłopak spojrzał na nią zmieszany.
- Jednak cały czas każe mi czekać albo nie dopuszcza do siebie.. Tyle listów pisaliśmy do siebie przez całe wakacje, ale od momentu, kiedy spotkała..
- Tą kobietę? – Ginny uniosła znacząco brwi.- Zmieniła się?
  Neville pozostawił komentarz dla siebie. 

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz